Dyskusja o tym, czy strażnicy miejscy są potrzebni, byłaby być może bezprzedmiotowa, gdyby pojawiało się więcej takich inicjatyw, jak legnicka. Serwis Samorządowy PAP zamieścił informację o nietypowych działaniach Straży Miejskiej w Legnicy, mieście porównywalnym wielkością ze Słupskiem.
„Legniccy strażnicy od sześciu lat prowadzą „Akcję akumulator”, skierowaną do kierowców, którym pojazd odmówił posłuszeństwa. Takie sytuacje zdarzają się zwłaszcza zimą. Niskie temperatury powodują spadek wydajności akumulatorów. A nie zawsze mamy sprzęt do jego uruchomienia.
Funkcjonariusze straży miejskiej wyposażeni są w tzw. urządzenie rozruchowe, które pomoże dobrać konkretną „moc” do danego samochodu i uruchomić rozładowany akumulator.
Akcja prowadzona jest przez cały rok, nie tylko w okresie zimowym. Każdy, kto ma problem z akumulatorem, może w godzinach od 6 do 21.30 zadzwonić pod numer dyżurny 986, by szybko otrzymać bezpłatną pomoc. W ciągu sześciu lat prowadzenia tej akcji strażnicy pomogli uruchomić auto około tysiącu kierowcom”.
Dobry przykład bywał kiedyś zaraźliwy, ale teraz chyba już nie. (opr. rkh)
