Lekarze rezydenci z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku popierają protest swoich kolegów z Warszawy. Domagają się przeznaczenia większych nakładów finansowych na służbę zdrowia i podwyżek wynagrodzeń dla personelu.
Od początku października młodzi lekarze z Warszawy prowadzą strajk głodowy. Żądają podniesienia wydatków na ochronę zdrowia do 6,8% PKB, rozwiązania problemu braku personelu medycznego, likwidacji zbędnej biurokracji i podwyżek płac. Realizacja postulatów ma przełożyć się na poprawę bezpieczeństwa pacjentów. Protest poparło 47 lekarzy rezydentów ze słupskiego szpitala, którzy zorganizowali symboliczną pikietę.
– Pozwoli nam to realnie nie zastanawiać się już więcej nad tym, kogo możemy leczyć, u kogo zastosować dane lekarstwo, u kogo nie. Dopiero to daje realną szansę, żeby skróciły się kolejki do lekarzy. Dlatego stoimy tutaj i popieramy naszych kolegów z Warszawy, aby był przekaz dla władz, że chcemy poprawy jakości zdrowia – mówił podczas pikiety Rafał Jurago, lekarz rezydent.
Protestujący wyraźnie podkreślają, że istotą strajku nie jest walka o wyższe wynagrodzenie. Prawdziwym problemem trapiącym lekarzy, jest brak kadry medycznej. Obecnie pracują ponad 300 godzin w miesiącu, wypełniając luki w poradniach specjalistycznych i dyżurach. Gdyby nie młodzi rezydenci, nie byłoby komu pracować – mówią ich starsi koledzy po fachu.
– Rezydenci bardzo pomagają specjalistom w pracy – przekonuje lekarz internista Wojciech Homenda – a w naszym szpitalu, nowoczesnym, po prostu kadry brakuje. Przy zwiększonych zadaniach – a zachorowalność na wiele chorób rośnie – w wielu miejscach tego szpitala pracujemy resztkami sił. My naprawdę nie chcemy brać po dziesięć dyżurów w miesiącu, tylko nie ma kto zapewnić tej opieki na oddziałach.
Rezydenci ze Słupska na razie nie biorą udziału w strajku i normalnie wypełniają swoje obowiązki. Jednak jeśli protest będzie się przedłużał, nie wykluczają dołączenia do młodych medyków z Warszawy.
– Ludzie z Warszawy uderzyli w siebie, podjęli protest głodowy, więc to łagodna forma protestu wobec rządzących, ale inną formą może być wypowiedzenie klauzuli opt-outu, wypowiedzenie innych etatów, a wtedy zostalibyśmy jako rezydenci tylko i wyłącznie w jednostkach macierzystych na swoich oddziałach, a – niestety – polska ochrona zdrowia młodymi rezydentami stoi. Gdyby przestali obstawiać nocną opiekę chorych, SOR-y, poradnie specjalistyczne i poradnie lekarzy rodzinnych, myślę, że w ciągu kilku dni doszłoby do przewrotu z powodu tego, że ochrona zdrowia w Polsce po prostu by się zatrzymała – mówi lekarz rezydent Mateusz Wityk.
Praca początkującego medyka, starającego się o specjalizację jest równie wymagająca, co każdego innego lekarza zatrudnionego w szpitalu.
– Lekarz rezydent jest pod względem obowiązków w pracy lekarzem równoprawnym jak lekarz oddziałowy. Pełni dyżury i prowadzi pacjentów – zaznacza Agnieszka Kluczewska, lekarz nefrolog.
Pikietujący wierzą, że dodatkowe pieniądze na służbę zdrowia muszą znaleźć się w budżecie państwa. Skoro stać nas na inne rzeczy, to na zdrowie, które powinno być priorytetem, również – podsumowują medycy.
(opr. jwb)