Plany ratusza dotyczące budowy nowej hali sportowo-widowiskowej stają się coraz mniej realne. Ministerstwo Sportu i Turystyki nie da miastu pieniędzy na tę inwestycję. Zdaniem ratuszowych urzędników, jest to tylko przesunięcie dofinansowania na lata następne.
Radni, z którymi rozmawialiśmy są zdania, iż kolejne pominięcie Słupska przy podziale rządowych pieniędzy to wina prezydenta Biedronia, który w mediach ogólnopolskich wygłasza swoje krytyczne uwagi pod adresem rządowych decydentów. Przypomnijmy, że droga ekspresowa S6 na tzw. odcinku słupskim niespodziewanie wypadła z planów budowy ministerstwa infrastruktury. Ministerstwo nie przyznało też 20 milionów na rozbudowę filharmonii, a teraz Ministerstwo Sportu i Turystyki pominęło Słupsk i pozbawiło pieniędzy na budowę nowej hali sportowej. Słupsk odpadł w kwalifikacji z nieznanych przyczyn.
Justyna Pluta, dyrektor Wydziału Zarządzania Funduszami Urzędu Miejskiego w Słupsku twierdzi, że Słupsk wcale nie odpadł.
– W dalszym ciągu jesteśmy na liście projektów zakwalifikowanych do planu wieloletniego. W takim planie można być do trzech lat. My tam dostaliśmy się po raz pierwszy w 2015 roku, więc do 2018 roku mamy prawo na tym planie przebywać. Ministerstwo jak najbardziej podtrzymało swoją decyzję, by nas w tym planie wieloletnim pozostawić. Faktycznie, po raz pierwszy w tym roku wystartowaliśmy do planu rocznego, a więc byliśmy gotowi, żeby zrealizować inwestycję. No, niestety, tych pieniążków nie starczyło dla wszystkich. Osiemdziesiąt zgłoszeń wpłynęło do ministerstwa, a tylko czterdzieści załapało się na listę tych, które w tym roku będą mogły rozpocząć inwestycję. My mamy szansę, a dzisiaj rozmawialiśmy z ministerstwem, żeby startować ponownie w przyszłym roku do puli środków przeznaczonej na kolejne lata – zapewniła Justyna Pluta.
Innego zdania są radni spoza klubu prezydenckiego. Jerzy Mazurek uważa, iż nawet średnio inteligentny polityk wie, iż wokół Słupska dzieje się coś dziwnego.
– Niestety, jest to już prywatna wojna między Robertem Biedroniem a partią rządzącą – uważa Jerzy Mazurek, radny SPO i były prezydent Słupska. – Nadaktywność polityczna pana prezydenta Roberta Biedronia skutkuje jakby zemstą polityczną, na czym traci Słupsk. To jest bardzo przykre, ale tak się dzieje. Uważam, że prezydent musi dbać o interesy miasta. Nie może zbyt mocno angażować się w politykę, ponieważ politycy są tacy, jacy są. Potrafią powiedzieć: Jak ty jesteś taki mądry, to my mamy kasę i ci przytniemy. Oczywiście, tak nie powinno być, ale – tak to odczuwam – taka jest dzisiaj sytuacja.
– Oceniając projekt powinno się najpierw patrzyć na merytorykę, na sposób przygotowania projektu – podkreśla Anna Rożek, radna PO. – Ale to jest teoria. Realia są realiami i, niestety, prawda jest taka, że jeżeli ktoś jest prezydentem miasta, to jest jego gospodarzem. Jest menadżerem i powinien zrobić wszystko, aby w mieście pojawiły się pieniądze na budowę dróg, parków, dróg wokół miasta, a nie obrażać tych, którzy decydują o przydziale tych środków.
Radny Andrzej Obecny jest zdania, iż cała wina leży po stronie słabej siły przebicia radnych PiS w centrali oraz słupskiej posłanki tej partii.
– Słupsk przez PiS jest do zatopienia czy zaorania, jak to się kiedyś mówiło, ze względu na to, że prezydentem jest Robert Biedroń – twierdzi Andrzej Obecny, radny KWW Roberta Biedronia i były wiceprezydent Słupska. – Podobne rzeczy jak Słupsk spotykają inne miejscowości w Polsce. Chociażby Częstochowę, gdzie jest lewicowa władza. Ja się nie dziwię, że ten projekt, mimo że został dobrze sklasyfikowany, został odrzucony. To jest taka polityczna zagrywka PiS-u, żeby społeczeństwo w jakiś sposób zdyscyplinować – na przyszłość wybierajcie naszych, to wszystkie dobre czy złe projekty będą realizowane.
Tymczasem Jerzy Mazurek wskazuje na przykłady lewicowych prezydentów miast z Krakowa czy Rzeszowa, którzy nie zajmują się wielką polityką, tylko swoimi miastami. Im nikt nie odrzuca projektów z powodu politycznych korzeni. Były prezydent Słupska jest zdania, że jeśli Robert Biedroń dalej będzie szedł drogą konfliktu z decydentami, to nasze miasto czeka jeszcze wiele przykrych niespodzianek.
Przypomnimy, iż spośród 74 tys. 819 słupszczan uprawnionych do głosowania na Roberta Biedronia wskazało 15 tys. 308 mieszkańców. (opr. rkh)