Słupsk niezmiennie się zmienia. Niestety na gorsze. W opinii wielu radnych sytuacja staje się coraz bardziej niezrozumiała, wręcz niebezpieczna. Jednym z punktów zapalnych są decyzje wiceprezydenta Marka Biernackiego.
Festiwal zmian trwa w Słupsku w zasadzie od początku kadencji prezydenta Roberta Biedronia i na ogół przynosi opłakane skutki. Dość przypomnieć sprawę zwolnienia prawników ratuszowych oraz dyrektora wydziału komunikacji i wypłacone im w związku z tym niemałe odszkodowania po przegranych przez magistrat sprawach sądowych. Komunikacja zresztą jest ulubioną dziedziną wiceprezydenta Marka Biernackiego, który najwyraźniej eksperymentuje na żywym organizmie miasta. Kolejne zmiany zaszły w tym tygodniu na sławnej już ulicy Anny Łajming. Tym razem linię przerywaną zastąpiono ciągłą, a kierowcy nie bardzo wiedzą po co. Trwa cyrk w rejonie ulic Madalińskiego, Lotha, Lelewela, Raszyńskiej i Na Wzgórzu, gdzie zaczęto wycofywać się ze zmian wprowadzanych pod koniec minionego roku, więc kierowcy albo głupieją, albo stwarzają niebezpieczne sytuacje.
– Panta rhei, wszystko płynie, zmieniają się czasy, sytuacje, ale pewne zmiany są dla mnie niezrozumiałe i budzą mój kategoryczny sprzeciw – mówi radny Jerzy Mazurek, były prezydent Słupska. – Niepokoją mnie zmiany w komunikacji, które moim zdaniem są nieprzemyślane. Podejmowaliśmy nawet w tej kwestii uchwałę, apel, aby prezydent wycofał się z tych rozwiązań. Mówię o ulicach Lotha, Anny Łajming, czy też absurdalnym przystanku na ulicy Zamkowej. Mówię też o nieszczęsnej koncepcji likwidacji zatok autobusowych.
Jerzy Mazurek otrzymał odpowiedź od władz miasta, że wprowadzane pomysły komunikacyjne wzorowane są na przykładach skandynawskich. Radny zaznacza jednak, że kiedy przed kilkoma dniami odwiedził w Finlandii trzy największe ośrodki – Helsinki, Espoo i miasto Wantaa, to naocznie mógł stwierdzić, że zatoki autobusowe wszędzie w nich są obecne.
Absurd goni absurd. Oto skrzyżowanie ul. Madalińskiego z ulicy Madalińskiego (to nie przejęzyczenie). Kierowcy pojazdów zjeżdżających z góry, czyli z ulicy Hołdu Pruskiego, są zobowiązani ustąpić pierwszeństwa przejazdu autom wyjeżdżającym z bocznej odnogi Madalińskiego. Przy czym jeśli pojazd skręca w lewo, a od strony Kościuszki nadjeżdża inny samochód, to musi mu ustąpić pierwszeństwa, ponieważ ten z dołu nadjeżdża z jego prawej strony.
Ulica Lelewela. Tutaj na skrzyżowaniach z podrzędnymi uliczkami, np. z ulicą Wysoką, samochody jadące z dołu, w tym autobusy – ponieważ jest to strefa skrzyżowań równorzędnych – muszą ustąpić pierwszeństwa autom wyjeżdżającym z tej podrzędnej uliczki.
Skrzyżowanie Klonowej, Lawendowej i Hołdu Pruskiego. Tutaj pojazd jadący z ulicy Klonowej w lewo ma pierwszeństwo przed samochodem jadącym na wprost z ulicy Hołdu Pruskiego w Lawendową. Ten, który jedzie z Lawendowej na wprost Hołdu Pruskiego, ma z kolei pierwszeństwo przed tym z ulicy Klonowej. I tak dalej. Totalny galimatias.
Z naszych informacji wynika, że zmiany te kosztowały podatników około 180 tysięcy złotych. Nie wiadomo, ile będzie kosztować wycofanie się z nich. Zdaniem obserwatorów słupskiej sceny samorządowej, w przyszłości najtańszym rozwiązaniem będzie… wycofanie wiceprezydenta Marka Biernackiego z zajmowanego stanowiska. A o tym coraz głośniej w ratuszu, jak i o przekazaniu nadzoru nad drogami drugiemu wiceprezydentowi, Krystynie Danileckiej-Wojewódzkiej.
(opr. jwb)